IV Niedziela Wielkiego Postu, Żyć wiarą

15 marca 2015 r., IV Niedziela Wielkiego Postu

Żyć wiarą


J 3,14-21

A jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak potrzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne. Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony. Kto wierzy w Niego, nie podlega potępieniu; a kto nie wierzy, już został potępiony, bo nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Bożego. A sąd polega na tym, że światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki. Każdy bowiem, kto się dopuszcza nieprawości, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby nie potępiono jego uczynków. Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła, aby się okazało, że jego uczynki są dokonane w Bogu.

 

Rozważanie

W wielu kinach leci film „Bóg nie umarł”.  Profesor Radisson, który jest ateistą rozpoczynając zajęcia z filozofii ze studentami pierwszego roku stawia im zadanie. Mają napisać na kartkach „Bóg umarł” i podpisać się pod tym. Jeden ze słuchaczy Josh Wheaton odważnie sprzeciwia się wykładowcy mówiąc, że nie może zrobić tego, ponieważ jest chrześcijaninem. W związku z tym profesor stawia mu wyzwanie, aby ten przez ostatnie 20 minut trzech kolejnych wykładów udowodnił tezę, że Bóg istnieje. Od wyniku tej debaty zależy ocena chłopaka z filozofii. Josh przypominając sobie słowa C. S. Lewisa: „Tylko prawdziwe ryzyko może sprawdzić prawdziwość wiary” odważnie podejmuje tę próbę. W głębi duszy wie, że dla ludzi, do których będzie mówił może to być jedyna szansa spotkania Pana Boga.
Dlaczego o tym filmie? Kiedy słyszymy w dzisiejszej Ewangelii słowa: „aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne”, pytanie może być tylko jedno:  co z moją wiarą? Jak nie zginąć w dzisiejszym świecie?  Jak dzisiaj żyć Jezusem w świecie, aby mieć życie wieczne?
Fenomenem jest życie brata Karola, który żył Jezusem nawet pośród Tuaregów - uważani za tradycyjnie głęboko wierzących muzułmanów. Po zamordowaniu Karola de Foucauld przez fanatycznych wyznawców islamu 1 grudnia 1916 roku, przywódca Tuaregów, również muzułmanin, Moussa Ag Amastane napisał następujące słowa: „Kiedy dowiedziałem się o śmierci naszego przyjaciela Karola, mimowolnie zamknąłem oczy. Ciemność przeniknęła wtedy wszystko. Rozpłakałem się i wylałem wiele łez. Ogarnął mnie ogromny smutek”. Wielki i dumny Moussa nie należał do osób łatwo okazujących uczucia, a jednak śmierć jego przyjaciela wzruszyła go do łez. Muzułmanin Moussa, po śmierci katolickiego misjonarza pisze, ze łzami w oczach o śmierci przyjaciela, o smutku? Zdumiewające.
Jakie musiało być życie wiarą brata Karola, że takie świadectwo złożył o nim przywódca Tuaregów. Ale jak to zrobić w dzisiejszym świecie będąc uczniem, lekarzem, nauczycielem, księdzem?
Podpowiada nam mały brat Karol, który pisze: „Nie zadowalajmy się czytaniem słów naszego Pana ani ich rozważaniem, przyjmowaniem, podziwianiem i głoszeniem. Żyjmy nimi i wprowadzajmy je w życie: właśnie to odróżnia duszę religijną od duszy zaprzątniętej życiem doczesnym: pierwsza żyje wiarą, druga sprawami świata; pierwsza buduje swoje życie na fundamencie słowa Bożego, druga natomiast kieruje się w życiu prawami ludzkimi. Żyjmy w wierze, odkładając na bok racje ludzkie, które „są szaleństwem w oczach Boga”, i kierujmy się w naszym życiu słowami Bożej mądrości, choć może się ona jawić jako „szaleństwo w oczach ludzi”. „Wejdźmy przez Niego”, kochając Go z całego serca, naśladując Go i będąc Mu posłusznym”.
A co dzisiaj mówi „brat Karol naszych czasów”, czyli papież Franciszek? Niezwykle poruszające jest wyznanie wiary Jorge Bergoglio napisane w przeddzień święceń kapłańskich (czyli w 1969 roku).
„Chcę wierzyć w Boga Ojca, który kocha mnie jak swoje dziecko, i w Jezusa, Pana, który tchnął w moje życie swego ducha, abym uśmiechał się i mógł dojść do Królestwa życia wiecznego.
Wierzę w historię mego życia, nad którym wiosennego dnia, 21 września, spoczęło pełne miłości spojrzenie Boga, zaprowadziło mnie na miejsce spotkania i zaprosiło, abym poszedł za nim.
Wierzę w moje cierpienie, nie przynoszące owoców przez egoizm, w którym to chronię się.
Wierzę w słabość mojej duszy, która pragnie brać i nic nie dawać... nie dawać.
Wierzę w dobroć innych ludzi i że muszę ich kochać bez lęku, i że nie mogę nigdy zdradzić ich szukając własnego bezpieczeństwa.
Wierzę w życie konsekrowane.
Wierzę, że mogę gorąco kochać.
Wierzę w codzienne umieranie, spalające, od którego uciekam, ale które uśmiecha się do mnie i prosi, abym je zaakceptował.
Wierzę w cierpliwość Boga, przygarniającą, dobrą jak letnia noc.
Wierzę, że tata jest w niebie, razem z Panem.
Wierzę, że jest tam także ojciec Duarte i oręduje za moim kapłaństwem.
Wierzę w Maryję, moją matkę, która mnie kocha i nigdy nie pozostawi mnie samego. I oczekuję codziennych niespodzianek, które będą manifestacją miłości, siły, zdrady i grzechu: towarzyszyć mi to będzie, aż do dnia ostatecznego spotkania z tym cudownym obliczem, które nie wiem jak wygląda, przed którym ciagle uciekam, lecz które pragnę poznać i pokochać. Amen”.
Tak wierzą brat Karol, papież Franciszek, a my?

 

Modlitwa

„Panie, dziękuję Ci za wiarę. Strzeż mojej wiary, spraw, aby wzrastała. Aby moja wiara była silna, odważna. I pomagaj mi w chwilach, kiedy jak Piotr i Jan muszę mówić o niej publicznie. Obdarz mnie odwagą.” papież Franciszek.

 

Rozważa Piotr.