XX Niedziela Zwykła, Daje siebie

16 sierpnia 2015 r. XX Niedziela Zwykła

Chleb życia


Ewangelia J 6, 41-51

Żydzi szemrali przeciwko Niemu, dlatego że powiedział: Jam jest chleb, który z nieba zstąpił. I mówili: Czyż to nie jest Jezus, syn Józefa, którego ojca i matkę my znamy? Jakżeż może On teraz mówić: Z nieba zstąpiłem. Jezus rzekł im w odpowiedzi: Nie szemrajcie między sobą! Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli go nie pociągnie Ojciec, który Mnie posłał; Ja zaś wskrzeszę go w dniu ostatecznym. Napisane jest u Proroków: Oni wszyscy będą uczniami Boga. Każdy, kto od Ojca usłyszał i nauczył się, przyjdzie do Mnie. Nie znaczy to, aby ktokolwiek widział Ojca; jedynie Ten, który jest od Boga, widział Ojca. Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Kto /we Mnie/ wierzy, ma życie wieczne. Jam jest chleb życia. Ojcowie wasi jedli mannę na pustyni i pomarli. To jest chleb, który z nieba zstępuje: kto go spożywa, nie umrze. Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki. Chlebem, który Ja dam, jest moje ciało za życie świata.

 

Rozważanie

Pomocą w rozważaniu dzisiejszej Ewangelii niech będzie fragment rozmowy brata Morisa z dziennikarzem Gościa Niedzielnego o doświadczeniu bliskości Jezusa.

 

-Podobno spotkał Brat Magdalenę, założycielkę Małych Sióstr Jezusa. Mówiła młodym mniszkom: „Nie bójcie się wyruszać na wszystkie kontynenty lekkie, lżejsze od mydlanych baniek”. Jak można, mając taki bagaż doświadczeń, wspomnień, przyjaźni, wyruszyć lekkim jak piórko, bez oglądania się wstecz?

– To bardzo łatwe, bo idziesz z Jezusem. Czego masz się bać? Pamiętam taką scenę: Sahara, siedzieliśmy na podłodze (nie mieliśmy krzeseł, żadnych mebli). Byliśmy ubrani jak Arabowie. Nagle przełożony powiedział: Ty wyruszysz do Japonii, ty do Wietnamu. Ja trafiłem do Maroka. Nie znałem tam nikogo. Wiedziałem tylko, że mam mieszkać w dzielnicy slumsów, wśród baraków. Musiałem znaleźć pracę, aby przeżyć, nauczyć się mówić po arabsku. Ale: Jezus jest z nami!

-To szaleństwo…

– Zgadza się. Całkowite szaleństwo. Miałem plecaczek, a w nim tylko koc (noce na pustyni są zimne) i habit. Nic więcej. Czasami byłem u kresu sił, chorowałem. Wiedziałem, że sytuacja mnie przerasta. Na przykład, gdy wędrowałem po pustyni i zgubiłem się. Gdzie znaleźć wodę? Gdzie iść? Ale Bóg był wierny. Nie opuścił mnie nawet na sekundę. Zawsze

 

Modlitwa

Jezu ufam Tobie!

 

Rozważa mały brat Moris.