Mała droga ku temu, co warto odnaleźć

Wędrowaliśmy z sanktuarium Matki Bożej w Kazimierzu Dolnym do sanktuarium św. Antoniego w Radecznicy.

Tym samym tłem tegorocznej małej drogi, która trwała od 13 do 21 lipca 2019 roku, była przepiękna i bardzo gościnna Lubelszczyzna. Mali bracia Jezusa Mirek i Wojtek oraz mała siostra Jezusa Monika poprowadzili nas ścieżką odkrywania wartości przebaczenia i pojednania.

Dzień rozpoczynaliśmy godzinną adoracją Najświętszego, cichym trwaniem w Jego Obecności. Była Jutrznia, było rekolekcyjne wprowadzenie w temat dnia. W drogę ruszaliśmy bogatsi właśnie o takie poranki. Pogoda nam dopisywała, tylko jednego dnia złapała nas ulewa. Kontuzje i dolegliwości łagodziły nam dwie wspaniałe Anie - pielęgniarka i fizjoterapeutka. Wytyczona trasa wiodła przez malownicze, niemal w pełni dojrzałe czekające na żniwa łany zbóż, smakowite malinowe zagajniki i lasy... choć i asfaltu miejscami też nie brakowało. Mogę śmiało napisać, że dobrze nam było ze sobą. Z kolei wieczorne spotkania u gospodarzy obfitowały w serdeczność, cenne rozmowy i pyszne kolacje.

Gościliśmy u franciszkanów w Kazimierzu Dolnym, w domu rekolekcyjnym w Nałęczowie, u parafian z Bełżyc, Wilkołazu Trzeciego, gdzie pod swoje skrzydła wzięły nas panie z Koła Gospodyń Wiejskich, z Batorza, Janowa Lubelskiego, gdzie ks. proboszcz Jacek Beksiński opowiadał nam o swoich spotkaniach z małą siostrą Magdaleną, z Goraju, a także u końca rekolekcji - u bernardynów w Radecznicy.

Podczas drogi wiele słów i myśli zostało we mnie zasianych. Tym samym wypełniły się wypowiedziane u początku rekolekcji przez małego brata Wojtka życzenia, by Pan otworzył nasze serca na słyszane słowo. To życzenia płynące z fragmentu 16. rozdziału Dziejów Apostolskich opisującego, jak św. Paweł dotarł po raz pierwszy do Europy i nauczał w Filippi: „(...) W tym mieście spędziliśmy kilka dni. W szabat wyszliśmy za bramę nad rzekę, gdzie - jak sądziliśmy - było miejsce modlitwy. I usiadłszy rozmawialiśmy z kobietami, które się zeszły. Przysłuchiwała się nam też pewna «bojąca się Boga» kobieta z miasta Tiatyry imieniem Lidia, która sprzedawała purpurę. Pan otworzył jej serce, tak że uważnie słuchała słów Pawła.”

Tak było. Pan otwierał moje serce. Miałam poczucie, że w swej wielkiej dobroci troszczył się o każdą moją potrzebę, bym ja mogła w pełni i do głębi przeżywać treści rekolekcji, które okazały się odpowiedzią na moje wołanie o pomoc.

Tydzień w drodze - pełen małych cudów i czułej Bożej opieki - przyniósł mi wiele pięknych spotkań i cennych myśli... Od słów z homilii w Kazimierzu Dolnym, że drugi człowiek jest nam drogą do nieba, przez bliskie mojemu doświadczeniu zapiski Etty Hillesum, której odkrywaniem dzielił się z nami mały brat Mirek: „Przez całe życie nie opuszczało mnie przeczucie, że kiedyś pojawi się ktoś, kto weźmie mnie za rękę i zajmie się mną. Sprawiam wrażenie silnej i rzeczywiście radzę sobie ze swoimi problemami, a jednak strasznie chciałabym ofiarować komuś samą siebie”. Jak i przez fragment słowa z 7. rozdziału PnP, który otrzymałam w sanktuarium maryjnym w Wąwolnicy i który odtąd noszę w sercu jako przepiękną obietnicę daną mi przez Ojca w niebie; aż po słowa zapisane na drewnianej kaplicy św. Antoniego w Radecznicy, głoszące, że ten franciszkanin jest patronem „tego co warto odnaleźć”. Słowo „warto” daje pierwszeństwo Bożej woli, bo to Bóg wie, co jest najlepsze i co „warto” odnaleźć.

Wielką wartością było dla mnie dzielenie w grupce, które kończyło każdego dnia czas milczenia. Razem odkrywaliśmy, jak ważne jest przebaczenie, które dzieje się w naszym sercu, jak i pojednanie, które dzieje się w zranionej czy zerwanej relacji i staje się obietnicą budowania jej na nowo. Rozmawialiśmy o pojednaniu z Bogiem, przebaczeniu z krzyża, miłosierdziu w historii biblijnego Józefa i jego braci, pojednaniu z samym sobą, wybaczaniu sobie samemu swoich wad, błędów i potknięć, jak i o etapach, które składają się na proces przebaczenia.

Odkrywcza okazała się dla mnie myśl małego brata Wojtka z dnia pustyni... Zachęcił nas, by podziękować Panu Bogu za to, że nas znosi. Tak, Panie Boże, dziękuję Ci, że mnie znosisz. Ale ta refleksja odkryła przede mną też to, jak bogata jestem relacje, w których drugi człowiek znosi mnie taką, jaką jestem.

Ważnych i znaczących dla mnie momentów było wiele. Jeden nich wtedy, kiedy dołączył do nas mały brat Kazek, a na Mszy św. słyszeliśmy słowa z Ewangelii wg św. Mateusza: „A wielu poszło za Nim i uzdrowił ich wszystkich”. Kiedy mały brat Kazek w homilii właśnie na te słowa zwrócił naszą uwagę, pokazując nam, że przecież idziemy za Jezusem i że On nas uzdrawia, uświadomiłam sobie, że podczas drogi w moim sercu naprawdę nastał upragniony pokój.

Ostatni dzień marszu wiódł nas przez przepiękne, już górzyste Roztocze. Gdy naszym oczom ukazały się wieże radecznickiego sanktuarium św. Antoniego, trudno było uwierzyć, że to już. Wieczorem, w naszych końcowych świadectwach wybrzmiała przede wszystkim wdzięczność. Wdzięczność za wspólnie przeżyty czas, za wysiłek, który mali bracia włożyli w organizację rekolekcji w drodze, za treści rekolekcji, za bycie wspólnotą.

Jadąc do Kazimierza Dolnego, przejeżdżałam przez miejscowość o nazwie Szczęście. Mała droga wiodąca do Radecznicy i kolejne dwa wydarzenia pielgrzymkowe, które tego lata podarował mi Pan Bóg, pozwoliły mi na nowo zobaczyć, gdzie bije dla mnie źródło szczęścia, jakie pragnienie tętni w moim sercu, jak też czym chcę się kierować w cennej relacji. Niemniej przenoszenie tych doświadczeń pielgrzymich w codzienność nie jest proste… Dlatego mimo pierwszych zaliczonych upadków - staram się nie poddawać, tylko z trudnościami zwracać się do troskliwego Ojca, a w chwilach napięcia prosić o ciszę na modlitwę do Ducha Świętego, który przynosi uspokojenie.

I na koniec dwie rekolekcyjne myśli mistrza Eckharta:
„Bóg jest Bogiem chwili obecnej. Jakim cię widzi, takiego cię bierze i przyjmuje - nie jaki byłeś, lecz jaki jesteś teraz.”
„W jakiej mierze jesteś w Bogu, w takiej samej cieszysz się pokojem, a na ile poza Bogiem, na tyle bez pokoju. Jeśli tylko coś jest w Bogu, ma tym samym i pokój. Na ile w Bogu, na tyle w pokoju.”

Ania