Jezus, brat Karol i Rzym

Radość z przyjęcia święceń kapłańskich trwa do dzisiaj, chcąc podzielić się świadectwem sprawowanej Mszy Świętej w Rzymie, piszę tych kilka słów.

Na początku mojej posługi chciałem i odwiedziłem wiele miejsc, wspólnot gdzie dziękując za dar kapłaństwa odprawiałem Mszę. Były one pewną formą słowa – DZIĘKUJĘ – za wsparcie modlitewne, za towarzyszenie mi na drodze przygotowania, czasu formacji. Tym razem było podobnie. Wyruszyliśmy do Rzymu – tzn. ja i para nowożeńców – Magda i Mariusz.
Oni lecieli na audiencję generalną, aby spotkać się z papieżem Franciszkiem. Moim głównym celem była wizyta w Tre Fontane. msJ Kasia Anna już wcześniej wspominała, że będzie w Rzymie nieco wcześniej przed kapitułą generalną i wtedy będzie możliwość odprawienia Eucharystii w kaplicy brata Karola.  To były dni, w których spełniało się jedno z największych marzeń – odprawić Mszę przy tym ołtarzu, przy którym modlił się brat Karol.  Tydzień w Rzymie minął bardzo szybko, razem z Mańkami zwiedzaliśmy i modliliśmy się w różnych miejscach Wiecznego Miasta. Był to czas kiedy wspólnie mogliśmy zobaczyć wiele miejsc, ale przede wszystkim wspólnie dziękować dobremu Bogu za wszystko co nas spotkało w życiu.  W sobotę, wieczorem zadzwoniła do mnie Kasia Anna, z wiadomością, że jest możliwość, aby podczas Eucharystii został użyty kielich i patena brata Foucauld… wielkie szczęście! Niedowierzania i przeczucie, że  tym wszystkim kierował sam Bóg.
W końcu przyszedł ten dzień – niedziela 3 września. Rano ruszyliśmy w drogę na Tre Fontanne. Kiedy doszliśmy do fraternii małych sióstr przywitała nas Kasia Anna.  Najpierw była wspólna kawa z siostrami, dzielenie się świadectwem, radość spotkania. Podczas Eucharystii modliliśmy się w wyjątkowej wspólnocie: s. Jane – współzałożycielka małych sióstr, siostry z różnych krajów, Magda, Mariusz. Msza, którą zapamiętam do końca życia. Wspólna modlitwa w tym miejscu była niesamowitym wydarzeniem, przeżyciem. Tam zobaczyłem jedność Kościoła, mimo wielu języków, tradycji, kultur to właśnie Jezus był w centrum i nas jednoczył.  Miejsce, które tak bardzo przybliżało nas do Nazaretu, do brata Karola… Miejsce, w którym był ołtarz, naczynia liturgiczne, wiele innych rzeczy związanych z bratem Karolem, a do tego ornat, bardzo podobny do tego, w którym brat Karol odprawiał pierwszą swoją Mszę w życiu.
Tre Fontane zapamiętam jako miejsce pełne życzliwości, jedności, wsłuchania się w drugą osobę – nawet jeżeli nie znałem języka, czułem wielką wspólnotę. Kasia Anna oprowadziła nas po całym domu, modliliśmy się też przy grobie s. Magdaleny. W moim sercu od kilku lat było marzenie, aby sprawować Mszę Świętą właśnie w tamtym miejscu, nigdy bym nie pomyślał, że stanie się to tak szybko, w takim ważnym czasie dla wspólnoty małych sióstr, w takim ważnym czasie także dla mnie, dla Magdy i Mariusza. Każdy z naszej trójki jakby dopiero co zaczynał wypełniać powołanie, jakim został obdarowanym przez Boga. Nasza trzyosobowa wspólna wyprawa dała mi wiele radości i wdzięczności. Powrót do codzienności, tutaj na miejscu w Polsce był dla mnie wielką radością, przeczuciem, że nie zaczynam sam, ale z Jezusem.
To krótkie świadectwo chcę zakończyć słowami brata Karola: „Jezus jest Panem rzeczy niemożliwych”!

ks. Jakub Drosik