Jezus Caritas nr 21/20 XI 2011

Słuchając wystąpień Benedykta XVI dochodzi się do przekonania, że podstawą Jego apostolskiego nauczania są słowa Jezusa wypowiedziane do św. Piotra: Ja prosiłem za tobą, żeby nie ustała twoja wiara. Ty ze swej strony utwierdzaj twoich braci (Łk 22,32).

Papież nie czyni sobie iluzji. Zna swoich nieprzyjaciół i przeciwników Kościoła na całym świecie i zna tendencje dekonstruowania autorytetu Kościoła. Nieustannie docierają do niego poglądy subiektywizmu, permisywizmu, nihilizmu, konsumpcjonizmu, a także liberalizmu z jego błędnym pojmowaniem wolności, w którym zachcianki i popędy jednostki stają się tak istotne i ważne, że człowiek staje się więźniem własnego ja. Najczęściej jednak Ojciec Święty wyraża swój ból z powodu niszczącej mocy relatywizmu. Rację do odrzucenia relatywizmu Papież dostrzega w błędnym stwierdzeniu, że człowiek nie ma możliwości dojścia do prawdy.
Papież nie ma żadnych złudzeń. Na naszych oczach kończy się 1500-lecie kultury europejskiej. Ten rodzaj załamania kulturowego, niepowodzenia, grzechy i słabości w Kościele – są Benedyktowi XVI znane, jak nikomu innemu.
Wielkim zagrożeniem dla Kościoła nie są wrogowie przychodzący z zewnątrz (Benedykt XVI, Fatima 2010). Papież stwierdza to nie w duchu rezygnacji, ale jako ten, kto chce walczyć z tymi trudnościami.
W swoim Liście (z 16 czerwca 2009 r.) rozpoczynającym Rok Kapłański, Ojciec Święty ubolewał: Istnieją niestety także nigdy nie dość opłakane sytuacje, w których sam Kościół musi cierpieć ze względu na niewierność niektórych swych sług. Świat zaś w takich sytuacjach czerpie z nich motywy zgorszenia i odrzucenia.
Co pewien czas w historii świadkowie zwracali uwagę, że Kościołowi szkodzą nie jego przeciwnicy, ale „letni” chrześcijanie. Jakżeż wówczas Chrystus może mówić, że chrześcijanie słabi i często tacy letni są światłem świata? Może zrozumielibyśmy, gdyby do nas wołał: Nawróćcie się. Bądźcie światłem świata. Zmieniajcie swoje życie. Uczyńcie je jasnym i wspaniałym!
Jeszcze jako kard. J. Ratzinger, 25 marca 2005 r., osiem dni przed śmiercią Jana Pawła II, w czasie Drogi Krzyżowej w Coloseum modlił się przy IX stacji: Panie, tak często Twój Kościół przypomina tonącą łódź, łódź, która nabiera wody ze wszystkich stron. Także na Twoim polu widzimy więcej kąkolu niż zboża. Przeraża nas brud na szacie i obliczu Twego Kościoła. Ale to my sami je zbrukaliśmy! To my zdradzamy Cię za każdym razem, po wszystkich wielkich słowach i szumnych gestach. Zmiłuj się nad Twoim Kościołem: także w nim Adam ciągle na nowo upada. Naszym upadkiem powalamy Cię na ziemię. A szatan śmieje się szyderczo z nadzieją, że nie zdołasz podnieść się więcej z tego upadku. Liczy, że powalony upadkiem Twego Kościoła, będziesz leżał na ziemi, pokonany. Ty jednak podniesiesz się. Podniosłeś się, zmartwychwstałeś i możesz podźwignąć także nas. Zbawiaj i uświęcaj Twój Kościół. Zbawiaj i uświęcaj nas wszystkich.
W perspektywie odchodzenia od Kościoła wielu jego członków, rodzi się pytanie: czy Kościół nie powinien się zmienić? Czy nie powinien przystosować się do współczesnych czasów, by dotrzeć do poszukującego lub wątpiącego współczesnego człowieka? Czy nie ulec presji sekularyzacji i stać się nowoczesnym przez „rozwodnienie” swoich zasad?