Spotkanie w więzieniu

„Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom głosił wolność, a niewidomym przejrzenie (…). ”  /Łk 4,18/

„…byłem w więzieniu, a przyszliście do Mnie” /Mt 25, 36c/
Te słowa z Ewangelii chodzą za mną od zeszłego tygodnia, kiedy to z Krysią Klarą odwiedziłyśmy naszych braci więźniów w zakładach karnych w Strzelcach Opolskich. Pojechałyśmy tam z pragnieniem podzielenia się z nimi tym, co przeżyłyśmy podczas ŚDMu w Krakowie. Było to w sobotę, 17 września. Zaliczyłyśmy w drodze małą przygodę, ponieważ nasz pociąg do Strzelec, mimo iż sprzedano nam na niego bilet, nie zatrzymywał się na naszej stacji z powodu wypadku, który miał miejsce zeszłego dnia. W końcu dojechałyśmy jakimś autobusem, który specjalnie dla nas zatrzymał się w Strzelcach, ale przez to dotarłyśmy na miejsce z dwugodzinnym opóźnieniem. Na szczęście zdążyłyśmy w pierwszym zakładzie na nasze ŚDMowe dzielenie. Nasi bracia czekali już z niecierpliwością na nas. Miałyśmy przygotowaną krótką prezentację ze zdjęciami z ŚDMu, które na przemian z Krysią komentowałyśmy. Po naszym dzieleniu więźniowie podziękowali nam serdecznie i mogłyśmy spędzić jeszcze krótką chwilę w zakrystii przy cieście i kawie z niektórymi więźniami, wolontariuszami i oczywiście z ks. Józefem, kapelanem obu zakładów. Następnie przeszłyśmy do zakładu nr 2, w którym już uczestniczyłyśmy w Eucharystii niedzielnej, podczas której Krysia powiedziała komentarz do Ewangelii. Potem, tak jak poprzednio, była nasza prezentacja z ŚDMu i krótka chwila w zakrystii na poczęstunku. Wieczór i noc spędziłyśmy w Barce, gdzie też byłyśmy w niedzielę na Eucharystii.

W zeszłym roku było mi dane być dwa razy w areszcie śledczym we Francji, na Eucharystii i spotkaniu z aresztowanymi, jednak w zakładzie karnym była to moja pierwsza wizyta. Od razu zobaczyłam różnicę choćby w ubiorach – w areszcie każdy był ubrany jak chciał, w ZK więźniowie noszą już zielone stroje zakładowe. Zaskoczyła mnie ilość krat wewnątrz zakładu i widok zza tych krat na wejścia do cel. Jest to naprawdę inny świat, do którego my wchodzimy z zewnątrz na krótko i wychodzimy, jednak oni pozostają… Noszę w sercu moment, kiedy po naszej prezentacji w ZK nr 1 więźniowie podziękowali nam wspólnie i śpiewali dla nas – odczułam taką radosną atmosferę rodzinną i to, że zostałyśmy przez nich przyjęte, oraz że cieszą się z naszej obecności. W drugim zakładzie też wiele osób podchodziło do nas żeby uścisnąć nam dłoń i podziękować, niestety musieli zaraz opuszczać kaplicę. Tak naprawdę każdy nasz przyjazd, czy innych osób z zewnątrz, daje naszym braciom okazję do wyrwania się z tej trudnej monotonii codzienności, z tego przebywania ciągle w tej samej celi z tymi samymi osobami. Możemy sobie to tylko wyobrazić, jak ciężkie to musi być, szczególnie dla tych, co odsiadują długie wyroki. Mam też przed oczami twarze tych, którzy mają dożywocie – przytłaczająca była dla mnie świadomość, że ktoś ma spędzić całe swoje życie w zakładzie i już nie wyjdzie na wolność… Cieszyłam się bardzo, że mogłam poznać jednego osadzonego, który dzwoni do nas do wspólnoty i pisze listy. Dzięki tej wizycie mogłam „dotknąć” nieco jego świata w murach więzienia. Chciałabym spędzić tam więcej czasu, porozmawiać dłużej, spotkać się z innymi, jednak więzienie rządzi się swoimi zasadami i nie można robić tego, na co ma się ochotę. Czas jest wyznaczony i trzeba się pożegnać. Dlatego każda minuta się liczy, każde słowo ma swoją wartość.  

Cenny był dla mnie również czas spędzony w Barce, miejscu, który jest domem dla tych, którzy go szukają, którzy pragną zmienić swoje życie, w którym mogą tworzyć z innymi wspólnotę mieszkaniową i wspólnotę wiary. Cieszę się, że istnieje takie miejsce. Zostałyśmy tam z Krysią serdecznie przyjęte. Poruszona byłam historią jednego chłopaka, który trafił do Barki po pobycie w zakładzie karnym, dzielił się tym, jak poznał swoją narzeczoną i jak razem budują swój związek na Jezusie. Było to dla mnie świadectwem, jak Pan potrafi działać w naszym życiu, jak tylko Mu na to pozwolimy…

…byłem w więzieniu, a przyszliście do Mnie. Niesamowite jest dla mnie to, że Jezus kieruje swoją misję m.in. do więźniów, oraz że się z więźniami utożsamia. Mogę mieć pewność, że spotykając więźnia, spotykam rzeczywiście Jezusa, który w nim i razem z nim cierpi. Przekraczając mury więzienia, wchodzę do miejsca, gdzie Bóg jest szczególnie obecny, nie tylko w kaplicy więziennej, ale pośród tych, którzy zmagają się ze swoją trudną i bolesną przeszłością i pragną świadomie lub podświadomie wyzwolenia z tego zła, którego się dopuścili, które ich zniewala. A na pewno pragną wolności, której zostali pozbawieni… Modlę się o to, żeby rozpoznali, że prawdziwa wolność nie jest kwestią bycia lub nie w zakładzie karnym, lecz stanem serca i ducha, który jest Darem Miłosiernej Miłości Ojca przez ofiarę Jezusa.
mała siostra Justyna Sara