III Niedziela Wielkiego Postu, Taki jest Ojciec

23 marca 2014 r. III Niedziela Wielkiego Postu

Taki jest Ojciec


Ewangelia Łk 15,1-3.11-32
    
W owym czasie zbliżali się do Jezusa wszyscy celnicy i grzesznicy, aby Go słuchać. Na to szemrali faryzeusze i uczeni w Piśmie. Ten przyjmuje grzeszników i jada z nimi. Opowiedział im wtedy następującą przypowieść: Pewien człowiek miał dwóch synów. Młodszy z nich rzekł do ojca: Ojcze, daj mi część majątku, która na mnie przypada. Podzielił więc majątek między nich. Niedługo potem młodszy syn, zabrawszy wszystko, odjechał w dalekie strony i tam roztrwonił swój majątek, żyjąc rozrzutnie. A gdy wszystko wydał, nastał ciężki głód w owej krainie i on sam zaczął cierpieć niedostatek. Poszedł i przystał do jednego z obywateli owej krainy, a ten posłał go na swoje pola żeby pasł świnie. Pragnął on napełnić swój żołądek strąkami, którymi żywiły się świnie, lecz nikt mu ich nie dawał. Wtedy zastanowił się i rzekł: Iluż to najemników mojego ojca ma pod dostatkiem chleba, a ja tu z głodu ginę. Zabiorę się i pójdę do mego ojca, i powiem mu: Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie; już nie jestem godzien nazywać się twoim synem: uczyń mię choćby jednym z najemników. Wybrał się więc i poszedł do swojego ojca. A gdy był jeszcze daleko, ujrzał go jego ojciec i wzruszył się głęboko; wybiegł naprzeciw niego, rzucił mu się na szyję i ucałował go. A syn rzekł do niego: Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie, już nie jestem godzien nazywać się twoim synem. Lecz ojciec rzekł do swoich sług: Przynieście szybko najlepszą szatę i ubierzcie go; dajcie mu też pierścień na rękę i sandały na nogi. Przyprowadźcie utuczone cielę i zabijcie: będziemy ucztować i bawić się, ponieważ ten mój syn był umarły, a znów ożył; zaginął, a odnalazł się. I zaczęli się bawić. Tymczasem starszy jego syn przebywał na polu. Gdy wracał i był blisko domu, usłyszał muzykę i tańce. Przywołał jednego ze sług i pytał go, co to ma znaczyć. Ten mu rzekł: Twój brat powrócił, a ojciec twój kazał zabić utuczone cielę, ponieważ odzyskał go zdrowego. Na to rozgniewał się i nie chciał wejść; wtedy ojciec jego wyszedł i tłumaczył mu. Lecz on odpowiedzał ojcu: Oto tyle lat ci służę i nigdy nie przekroczyłem twojego rozkazu; ale mnie nie dałeś nigdy koźlęcia, żebym się zabawił z przyjaciółmi. Skoro jednak wrócił ten syn twój, który roztrwonił twój majątek z nierządnicami, kazałeś zabić dla niego utuczone cielę. Lecz on mu odpowiedział: Moje dziecko, ty zawsze jesteś przy mnie i wszystko moje do ciebie należy. A trzeba się weselić i cieszyć z tego, że ten brat twój był umarły, a znów ożył, zaginął a odnalazł się.

 

Rozważanie

Pewnie nie raz słyszeliśmy przypowieść o synu marnotrawnym, chociaż właściwszy tytuł tej przypowieści powinien być o miłosiernym ojcu. Może tak często ta przypowieść się powtarza również w naszym życiu niezależnie od czasu i miejsca.


Przychodzi mi na myśl baśń Andersena o Królowej Śniegu. Do oka małego Kaja wpadł odłamek diabelskiego lustra. Chłopiec zaczął widzieć wszystko na odwrót, źle. To wydarzenie odmieniło spojrzenie chłopca na świat w ten sposób, że wszystko, co piękne i dobre, postrzegał on od tej pory jako brzydkie i złe. Nie słyszał tych, którzy z troską i zaniepokojeniem wzywali go po imieniu. W końcu został porwany przez Królową Śniegu, a jego serce zamieniło się w lód. Po długich poszukiwaniach Gerda odnalazła Kaja. Pełne miłości wołanie dziewczynki złamało zły czar, zlodowaciałe serce Kaja przemieniło się w bijące serce kochającego chłopca. Ta piękna baśń opowiada właśnie o nas i o tym, jak Pan Bóg ciągle nas szuka i wzywa po imieniu.


Ewangeliczna historia o synu marnotrawnym często powtarza się w naszym życiu. Doświadczył jej Karol de Foucauld, który na początku opuścił dom Ojca niebieskiego, a gdy doświadczył nędzy duchowej postanowił zmienić swoje życie, powrócić do Ojca i wtulił się w Jego miłosiernie wyciągnięte ramiona. W Nazarecie patrząc na swą przeszłość brat Karol w jednej z medytacji napisał:
„Oddalałem się, oddalałem się coraz bardziej od Ciebie, Panie mój i moje Życie... I dlatego życie moje stawało się śmiercią, a raczej było już śmiercią w Twoich oczach... I w tym stanie śmierci Ty mnie uchroniłeś...Popełniałem zło, ale go nie pochwalałem ani nie kochałem. Ty sprawiłeś, ze odczuwałem bolesna pustkę, smutek, którego nigdy tak nie doświadczałem jak wówczas. Wracał on co wieczór, gdy znajdowałem się sam w mieszkaniu. On powodował, że byłem milczący i przygnębiony w czasie tak zwanych radosnych uroczystości, które sam organizowałem, ale przezywałem je w milczeniu i bezkresnej nudzie...”


Teraz wróćmy do przypowieści. Syn odnajduje się w ramionach kochającego ojca. Teraz już wie, że wiedział, co czynił, ale nie wiedział o miłości ojca, nie wiedział, że jej potrzebuje, by żyć, by znaleźć w życiu spełnienie. Odnajdując ojca, odnalazł siebie. Karol kiedy odnalazł miłość Boga, wiedział jak ma żyć: „Skoro tylko uwierzyłem, że jest Bóg, zrozumiałem, że nie mogę już żyć inaczej, jak jedynie dla Niego”.


Pan Bóg nas szuka i daje się odnaleźć. My często nie chcemy zapraszać Go do swojego życia, bo nam powywraca i zrobi porządek. A nam często jest dobrze, tak jak jest. Nie trzeba nic zmieniać. Tylko czy na tym polega życie? W życiu nie chodzi o to, żeby było pięknie i przyjemnie, tylko żeby było prawdziwie. Pozwól się odnaleźć Bogu, który wciąż Ciebie oczekuje, zaproś Go do swojego życia. Kiedy moje serce jest zimne i twarde, nie mów, że tylko Ty jesteś porządny. Zabierz się i pójdź do domu swego Ojca i ogrzej się przy Jego sercu. I tak codziennie, co godzinę, co minutę…

 

 

Modlitwa

Jezu pomóż mi zdobyć się na powrót do Ojca, pomóż mi zdobyć się na to, by opowiedzieć Ci wszystkie moje klęski i cały mój ból. Wtedy dojdzie w końcu do prawdziwego spotkania miedzy nami.

 

Rozważa Piotr.